2006/08/26

Chad Vader

Chad Vader - Day Shift Manager (episode 1)

Pewnie większości z Was to nie zainteresuje, ale fanów Gwiezdnych Wojen powinno :-)) Świetne.
Po kolejne odcinki zapraszam na YouTube. Nie będę zamieszczał wszystkich bo nie ma to chyba sensu. Jeśli interesują Was dalsze losy Chada, kliknijcie po prostu w okienko z filmem.

2006/08/25

Niemiłe...a może też smutne?

W zasadzie nie piszę takich rzeczy na swoim blogu, ale...w sumie może będzie mi lżej jak to wszystko z siebie wyrzucę? A może nie mam się o co oburzać bo przecież świat jest okrutny?
W każdym bądź razie nie podobają mi się praktyki stosowane ostatnio przez mój zakład pracy. Nie będę go tu wymieniał z nazwy. Nie o to chodzi. Ci co mnie znają wiedzą gdzie pracuję. Inni? Nie muszą.
Ostatnimi czasy słyszało się wiele o reorganizacjach w naszej spółce (jedna z większych polskich firm, taka z tradycjami itepe ;)). Najpierw miały być zwolnienia, ale obyło się bez większych strat bo po prostu wypchnięto w całej Polsce osoby na wcześniejszą emeryturę. Powiedzmy, że jest to mniejsze zło. Tak czy siak przez jakiś czas był spokój i cisza.
Cisza przed burzą...jak się okazało.
Usagi poszedł sobie spokojnie na urlop, powypoczywał z żoną w Krynicy Morskiej (czego ślady na blogu zostawił) po to, żeby wrócić do domu i przeczytać w poczcie korporacyjnej maila (sic!), że od września pracuje nie w swoim mieście, a w mieście oddalonym o 60 km.
Fajnie? Nie bardzo. Myślę sobie...no okej, pewnie etap przejściowy, jakoś to będzie, przecież ludzie dojeżdżają do pracy. Nie będzie źle. Cóż...tak sobie myślałem. Niestety aktualnie jestem w trakcie wypowiedzenia umowy o pracę. Co mnie do tego "przekonało"? Zmniejszenie pensji podstawowej 0 20% (na zachętę), brak zwrotu kosztów za dojazdy (dla większej zachęty - a to mimimum 300 zł przy założeniu, że dojeżdżałbym busem, bo jakbym wsiadł w auto koszt automatycznie się podwaja) oraz...informacja, że miasto oddalone o 60 km to etap przejściowy (hehe) bo docelowo do końca roku ma to być Wrocław (oddalony o 100 km). Piknie.
Cóż, ślicznie podziękowałem za współpracę. Na razie ja. Ciekawe ile osób również na to się odważy. Niektórzy nie mają 20 paru lat jak ja, niektórzy są po 40-tce czy po 50-tce. Im trudniej będzie znaleźć pracę. Bo oczywiście nie ja jeden zostałem tak potraktowany, a ludzie w całej Polsce w mojej firmie. Oni raczej nie odważą się na taki krok (dość desperacki rzekłbym). Desperacki bo jestem w trakcie poszukiwań pracy.
W sumie jak tak sobie robię bilans tych chwil spędzonych w tym zakładzie to mordka mi się ogólnie uśmiecha. Mimo wszystko było sporo miłych rzeczy. Więcej niż nieprzyjemnych (choć i tych nie brakowało, jak wszędzie). Mam ochotę co prawda odpocząć już od tego bo nie była to praca łatwa, a nawet na urlopie byłem pod telefonem, ale...będę tęsknił. Głównie za ludźmi z którymi miałem do czynienia. Zarówno mam na myśli paru pracowników spółki (bo paru zdecydowanie nie) jak i z ludźmi spoza zakładu, z którymi musiałem współpracować. Smutno mi ;-)
Czemu to wszystko piszę? Nie wiem. Może chciałem ponarzekać (niepotrzebnie?), może poskarżyć się na swój los, że tak się nie robi (choć podobno life is brutal...), może po prostu podzielić się swoimi odczuciami, a może napisać to po to, że gdy dziesiąta osoba spyta się co u mnie słychać itepe to zamiast pisać to za każdym razem podać mu po prostu link do wpisu na blogu. Naprawdę nie wiem. Tak czy siak jakiś etap mojego życia kończy się. Zobaczymy jaki będzie kolejny...Mam nadzieję, że przyjemniejszy niż obrazki, którymi przyozdobiłem ten wpis ;)

2006/08/21

ebuch.pl


Człapiąc sobie po ulicach Krynicy Morskiej natrafiłem razu pewnego na kiermasz z książkami. Wszedłem pooglądać co też ciekawego mają, ale byłem nastawiony raczej tylko i wyłącznie na szukanie książek fantasy. Jako, że takowych za bardzo nie widziałem, wyszedłem i poszedłem dalej. Traf jednak chciał, że znowu mijałem ten kiermasz parę dni później, akurat gdy dopadła mnie straszna ulewa. Postanowiłem schronić się na kiermaszu. Czasu było sporo więc na spokojnie zacząłem przeglądać różne tytuły i...jestem zachwycony :-) Okazuje się, że cały ten kiermasz jest niejako sklepikiem w terenie serwisu ebuch.pl. No a ceny tegoż są naprawdę super. Wymienię parę rzeczy, które kupiłem: dodatek do gry RPG Earthdawn, którego cena wydrukowana na okładce to 85 zł, podejrzewam, że na allegro czy w innych takich miejscach jest za jakieś 40 zł, ja kupiłem za 4,50. Dalej...jakaś książka nieznanego mi zupełnie autora Dana Simmonsa przeceniona na 1,50 zł. Za 1,50 mogę zaryzykować, a widać że to fantastyka :) Manga Megatokyo zamiast 18 zł dałem 5 zł :) Była też masa książek o historii, geografii, atlasów, kuchennych itepe itede. A, zapomniałbym! Komiksy po 1,50 też były :D Chociażby jakaś jedna część Lobo mi mignęła i jakieś Hulki. Nie sposób wszystko wymienić, ale po tym małym wycinku chyba widzicie, że jest to ciekawe miejsce do zakupu książek ;-) Kupując przez internet na stronie www.ebuch.pl nie jest już oczywiście aż tak cudownie no bo trzeba zapłacić za transport, chyba że zamawia się powyżej jakiejś tam kwoty (w sierpniu jest to 50 zł, ale nie wiem czy się nie zmieni?) no to wtedy nie ma problemu. Ale gdybyście kiedyś natrafili na niepozorny biały namiot z napisem 'kiermasz książkowy' (bo na zewnątrz nie jest wcale napisane, że to ebuch.pl) to wchodźcie. A nuż traficie na to?

2006/08/20

Frombork

Miasto Frombork. Znane w zasadzie tylko z tego, że przebywał w nim przez wiele lat (i tam właśnie opracował swoje słynne dzieło De Revolutionibus orbium coelestium) Mikołaj Kopernik. Tam też Kopernik umarł. Tak czy siak katedra oraz muzem Kopernika, które są otoczone przez mury obronne to jedyna atrakcja tego miasta. Czy może raczej miasteczka lub mieściny bo nazywanie tego miastem to lekka przesada. Nie da się ukryć, cała część zabytkowa (ta do zwiedzania) jest ślicznie zachowana i czyściutka. Jednak nie ma nic za darmo. Niestety za wstęp do każdej z części trzeba płacić. Fakt, że na przykład muzeum Kopernika jest naprawdę warte zwiedzenia (coś wspaniałego, ale za 4 zł od osoby), planetarium robi ogromne wrażenie (6 zł od osoby), wieża obserwacyjna (4 zł) itd... To wszystko potrafię jeszcze zrozumieć. Natomiast to za co zdecydowanie piętnuję tych co się tym wszystkim zajmują to to, że biorą pieniądze nawet za wstęp do kościoła. To już jest totalne przegięcie. Bo o ile z planetarium czy muzeum jest to zrozumiałe o tyle nie rozumiem jak można brać pieniądze za wejście do kościoła jeżeli nie jest to jakiś rodzaj muzeum, a normalny czynny kościół (choć nie da się ukryć, że bardzo piękny i nastawiony na zwiedzających). A, zapomniałbym. Zdjęć też nie porobicie chociażby w planetarium czy w muzeum. Przynajmniej nie za darmo. Czemu? Bo za robienie zdjęć trzeba zapłacić kolejne 15 zł. Lol. Hmm, ja jestem złodziejem. Nie zapłaciłem i robiłem zdjęcia po kryjomu. Przynajmniej było ciekawie ;-) Ukrywać się przed paskudnymi babami czyhającymi na takich jak ja :P Gdy piszę o tych cenach żona mi podpowiada, że WC kosztował 1,50 zł ale był zadbany ;-)))
Zmieniając temat...wychodząc z całego tego terenu do zwiedzania poszliśmy inną trasą niż sugerowana. Nie przeszliśmy 100 metrów gdy doszliśmy do paskudnych blokowisk, popisanych ścian i brudnych ulic. Czyli - nieciekawie.
Tak naprawdę poza katedrą i otaczającymi ją murami we Fromborku nie ma totalnie nic. Co nie zmienia w niczym faktu, że będąc w okolicy naprawdę TRZEBA odwiedzić to miejsce. Chociażby dla samego muzeum i planetarium. Natomiast jak się podliczy koszty no to nie jest najtaniej.
Podliczmy (tak 'pi razy drzwi'). Bilet z Krynicy Morskiej (normalny, statkiem) do Fromborka kosztuje 42 zł. Krynica to przykład, tam akurat byłem, ale podejrzewam, że z innych miejsc w tej okolicy byłoby podobnie. Nie liczę obiadu na miejscu (był, a jakże, jakieś 50 zł), zwiedzanie muzeum (4 zł), planetarium (6 zł), kościoła (4 zł), wieży (4 zł), czegoś tam jeszcze (nie pamiętam nazwy, nie byłem, ale 4 zł) oraz kościoła Św. Ducha (4 zł) daje nam razem ile? 68 zł. Razy dwa przy założeniu, że tak jak ja jesteście nad morzem z osobami towarzyszącymi daje to 136 zł. Nie licząc żarcia ;-))) Z jedzonkiem około 200 złotych i na dobrą sprawę jeden dzień z głowy bo podróż z Krynicy w jedną stronę to 1,5 godziny następnie są 4 godziny na pobyt we Fromborku i kolejne 1,5 godziny na powrót. Sporo. Ale...mimo wszystko wydaje mi się, że warto. Tyle z mojej strony na temat Fromborka.

Krynica Morska - Bar u Rybaka

Knajpa skusiła nas miłym wyglądem. A że byliśmy nad morzem i w sumie przez większość czasu żarłem ryby no to gdzie miałyby być lepsze ryby niż u rybaka, hm? ;-) Także zawitaliśmy do Rybaka. Prz pierwszej wizycie co prawda tylko ja jadłem rybkę, a Asia zestaw obiadowy z kotlecikiem z kurczaka, ale drugiego dnia już obydwoje wcinaliśmy rybkę. Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy po przyniesieniu jedzonka (na które zresztą krótko się czeka!) to wielkość porcji! O ile o tym zestawie obiadowym nie ma co się wypowiadać bo jest po prostu normalnych rozmiarów, jak wszędzie to o porcjach ryb można powiedzieć jedno: ogromne! Wreszcie miejsce gdzie się najadłem ;) A że byliśmy tam dwa dni z rzędu to wykluczam przypadek, że akurat jeden jedyny raz trafiła się duża porcja. Druga rzecz, która mi się spodobała (nie, nie kelnerka ;)) to cena piwa. Wszędzie Specjal był po 5 zł, a tam po 4,50 zł. Niby 0,50 gr to niewiele, ale jak się siedzi dłużej no to zawsze to parę złotych różnicy, prawda? Poza tym piwko bardzo ładnie schłodzone. W ogóle to piwo Specjal bardzo mi podpasowało. A raczej jego standardowo wersja, tj. 6%. Bo Specjal Mocny to jakieś słodkie siki, no ale tak jest z większością 'mocnych' piw ;) Niestety na dolnym śląsku to piwo w ogóle nie jest dostępne. Po prostu go nie ma. Jest to dla mnie rzeczą zupełnie niezrozumiałą...Owszem zdarzają się lokalne browary (Full Wrocławski?), no ale ten Specjal jest piwem grupy Żywiec. Nie rozumiem czemu inne piwa tejże grupy są dostępne u nas, a to akurat nie. Whatever. Zrobił się drobny offtopic :)
Ostatnia rzecz o której napiszę to obsługa. Była miła, nie powiem. Zarówno pan obsługujący jak i obie panie. Jedna rzecz mnie tylko wkurzała. Na zewnątrz lokalu była sobie huśtawka, na której można było sobie usiąść. Taka długaśna na 3-4 osoby. Z racji tego, że za każdym razem jak byliśmy jakoś było niewielu gości i obsługa nie bardzo miała co robić to siadali na tej huśtawce i się bujali :P Wnerwiające.
Podsumowując samą knajpę muszę ją zdecydowanie polecić. Ceny całkiem całkiem, porcje jedzonka tyż i ogólnie miła atmosfera. Jeszcze tylko o lokalizacji. Dla osób, które mieszkałyby w centrum to ta knajpa pewnie odpada. Znajduje się bliżej peryferii. Konkretnie to niedaleko stacji benzynowej (jedynej zresztą). Natomiast dla ludzi takich jak ja i Asia, którzy mieszkali z dala od centrum jest to strzał w dziesiątkę! Polecam :-)

Krynica Morska - Złoty Żuraw

Nigdy nie przypuszczałem, że zawitam na imprezę do restauracji chińskiej.
Nigdy też nie podejrzewałem, że będę zajadać się żabimi udkami, a moja żona krabami :) No cóż, pozory mylą. Tak samo jak pozorne, a raczej niepozorne były rozmiary tej knajpki z zewnątrz. Jakże się zdziwiłem gdy oprócz stolików (około 10) i jakiegoś automatu do gry zobaczyłem wejście na kryty taras z parkietem do tańca i DJ-em :-) Generalnie - bardzo fajne miejsce i spędziliśmy tam sporo czasu. Muza jaka leciała to jakieś stare kawałki dance z lat 70-90. Fajna sprawa. Naprzeciwko była duża dyskoteka techno (w stylu: brak możliwości wyprostowania łokci bo tyle osób na sali + techniawka), ale jakoś nie dotarliśmy tam... ;-) Wystarczająco dobrze było w chińskiej knajpie, w której przede wszystkim można było spokojnie sobie usiąść.

Krynica Morska - Cafe Iglo


Jeśli chcecie w Krynicy zjeść coś słodkiego i do tego smacznego koniecznie zawitajcie do Cafe Iglo. Mają przepyszne lody. I nie tylko zwykłe gałkowe, ale również przeróżne, wymyślne desery lodowe. Oprócz tego bardzo dobra kawa i (podobno bo to akurat nie ja jadłem) przepyszna gorąca szarlotka, którą po prostu trzeba spróbować (tyż podobno) :)
Generalnie - idealne miejsce na deser i posiedzenie przy kawusi.

Krynica Morska - Strzechówka

Po powrocie z urlopu pora nadrobić zaległości blogowe...Opiszę parę miejsc w których zawitaliśmy... Zacznę od Strzechówki w centrum Krynicy Morskiej. Nie wiem czemu akurat od tego miejsca zaczynam bo wcale nie było to pierwsze miejsce, w którym byliśmy, no ale ;) Od czegoś zacząć trzeba. Padło na Strzechówkę, w której po mocno zakrapianym grillu ze znajomymi jedliśmy śniadanio-obiad (po 13 godzinie).
Krótko: jedzenie bardzo smaczne, zimne piwko, miła obsługa. Jedyne na co mógłbym narzekać to to, że długo się czekało na jedzenie. Zdecydowanie za długo. 45 minut na spaghetti po sycylijsku i shoarmę? Ekhm. A reszta cacy. Ceny też nienajgorsze. Względnie tanio jak na centrum Krynicy.

2006/08/05

Tradycja? Standard?

Jakoś tak to ZAWSZE bywa, że gdy biorę urlop pada.
Aż by się chciało zaśpiewać z Tevye ze "Skrzypka na dachu" piosenkę "Tradition"... No ale wracając do tego urlopu i pogody - tak jest i tym razem. Drobna rada:nigdy nie bierzcie urlopu wtedy co ja :-)
W tym roku co prawda zmieniła się lekko zasada, ale to taka złośliwa zmyłka pewnie ;-) Zawsze było tak, że jak miałem parę dni wolnego już przed wyjazdem to było słońce i dopiero w dzień wyjazdu się pogoda chrzaniła. Cały czas padało, padało i w dzień powrotu się rozpogadzało :-)
Teraz od początku urlopu już jest deszcz i zimno. A cały lipiec był taaaki fajny... :P