2006/12/30

Kamera Creative Live! Cam Video IM

Krótka recenzja kamerki...
Na stronie producenta informacje w stylu:
"Wspaniały obraz, doskonała cena."
"Creative Live! Cam Video IM to łatwa w obsłudze kamera internetowa, zapewniająca
doskonały obraz..."
"Czujnik o wysokiej rozdzielczości (VGA, 640x480) zapewnia ostry i wyraźny obraz w
komunikacji online".
Tyle teorii i opisów. Praktyka? Wygląda (jak to zazwyczaj bywa) nieco inaczej. Najgorsze, że na święta przyjechał mój kuzyn z notebookiem Mac Pro z wbudowaną kamerą.
Odpalił skajpa, włączył kamerę i bez żadnego ustawiania od razu obraz był śliczny i do tego płynny (sporo klateczek na sekundusię). Suuuper.W Krijetiwie? Cóż... na domyślnych ustawieniach jest piękny obraz i...2 klatki na sekundę. Czyli obraz w zasadzie stoi. A jak już się ruszy to tak klatkuje, że głowa boli. Jakiekolwiek zmiany rozdzielczości oczywiście nic nie dają. Dopiero na forach dyskusyjnych można doszukać sie informacji, że wyłączenie jednego (najważniejszego?) parametru, który steruje obrazem daje więcej klatek na sekundę. Bomba. Po wyłączeniu tegoż parametru o każdej porze dnia trzeba sobie przestawiać kamerkę (naświetlenie itp) bo inaczej się zachowuje rzecz jasna w dzień inaczej wieczorem, inaczej przy jednej lampce inaczej przy świetle z góry :> Zabiera to za każdym razem ładnych parę minut. A za pierwszym razem? Jakieś pół godziny nerwów. Plus czas na znalezienie rozsądnego rozwiązania w sieci.
A, dodam jeszcze, że nie jest to wina systemu operacyjnego. Tak samo dzieje się pod Windą 98, 2000 oraz XP (sprawdzałem na wszystkich trzech) :)
Informacja dla linuksowców - działa toto pod linuksem z jajkiem 2.6.x (na 2.4 nie sprawdzałem). Pytanie tylko po co działa skoro skype pod linuksa zatrzymał się na wersji 1.3, która video nie ma. Mogę ją sobie odpalić pod gnomemeeting, kopete ale...po co skoro nikt z tego nie korzysta? :P
Koniec.

2006/12/12

Linuks a laptopy...

Jakoś tak się złożyło, że zakupiliśmy do firmy notebooka, który miał wgranego Linuksa.
Nie jakiegoś tam (phi) Windowsa, a Linuksa ;-)
Zawsze myślałem, że te linuksy, które są wgrane na notebookach to dopieszczone, ładne dystrybucje. Z wszystkimi bajerami i tak dalej. Że szary użyszkodnik, który do niego siądzie powie "kurczę, jakie to świetne, czemu ja korzystałem z windowsa skoro tutaj mam to wszystko za darmo i do tego jest to takie wspaniałe?!"
Jakież było moje rozczarowanie (a zarazem zdziwienie) gdy przywitała mnie surowa konsola w rozdzielczości 640x480 ze standardowej instalacji. Golutki linux, bez X-ów czy jakichkolwiek przydatnych aplikacji. Obrzydlistwo.
Moja teoria spisku podpowiedziała mi w pierwszej chwili: na pewno Bill Gates płaci za to, żeby te linuksy były tak zainstalowane. Żeby użytkownik i tak wybrał windowsa :>
A tak serio...dziwię się, że taka szansa nie została wykorzystana. Bo to naprawdę świetny sposób na sprzedawanie dobrych notebooków TANIEJ. Z tym, że działa tu przede wszystkim reklama. Ja na przykład gdybym zobaczył takiego linuksa jakiego np ma mój sąsiad czy brat zachwyciłbym się tym i polecił znajomym. A po zobaczeniu tego co widziałęm powiedziałbym tylko, że linuks ssie. I że to tylko DOS jakiś jest czy inna cholera.

Drobna uwaga dla fanatyków linuksa, którzy chcieliby mnie nawracać po tym tekście słowami w stylu "linuks jest super, to najlepszy system, on wcale nie musi tak wyglądać, blablabla":
darujcie sobie. Używam linuksa od conajmniej ośmiu lat.

2006/12/02

Wędrówka starówką...

Jak za dawnych dobrych czasów odbyłem wczoraj wędrówkę po starówce. Na tapetę poszedł Miś, InterCity i Tequila Pub. Co ciekawsze nie miałem się wczoraj do czego przyczepić. Albo się starzeję i złagodniałem albo też obsługa w knajpach się poprawiła :P
Tak czy siak jedyne co się zmieniło to towarzystwo. Zazwyczaj wędrówki te odbywałem z Grześkiem (co było bardzo dobrą rzeczą bo tempo upijania się mamy mniej więcej równe), natomiast wczoraj odbyłem ją ze szwagrem (co było zdecydowanie złym pomysłem bo jest to człowiek, którego nie da się upić - nawet kaszubów przepija) :) W każdym razie zdałem sobie sprawę z tego nieco za późno - jakoś tak po piątym piwie i drugiej tequili :P Cóż, człowiek uczy się na błędach. A na następną wyprawę z Danielem będę się musiał zaopatrzyć w jakieś 'dwa ka ce' bo łeb mnie dzisiaj boli niemiłosiernie. Na tym kończę. Idę trzeźwieć dalej.