2006/08/25

Niemiłe...a może też smutne?

W zasadzie nie piszę takich rzeczy na swoim blogu, ale...w sumie może będzie mi lżej jak to wszystko z siebie wyrzucę? A może nie mam się o co oburzać bo przecież świat jest okrutny?
W każdym bądź razie nie podobają mi się praktyki stosowane ostatnio przez mój zakład pracy. Nie będę go tu wymieniał z nazwy. Nie o to chodzi. Ci co mnie znają wiedzą gdzie pracuję. Inni? Nie muszą.
Ostatnimi czasy słyszało się wiele o reorganizacjach w naszej spółce (jedna z większych polskich firm, taka z tradycjami itepe ;)). Najpierw miały być zwolnienia, ale obyło się bez większych strat bo po prostu wypchnięto w całej Polsce osoby na wcześniejszą emeryturę. Powiedzmy, że jest to mniejsze zło. Tak czy siak przez jakiś czas był spokój i cisza.
Cisza przed burzą...jak się okazało.
Usagi poszedł sobie spokojnie na urlop, powypoczywał z żoną w Krynicy Morskiej (czego ślady na blogu zostawił) po to, żeby wrócić do domu i przeczytać w poczcie korporacyjnej maila (sic!), że od września pracuje nie w swoim mieście, a w mieście oddalonym o 60 km.
Fajnie? Nie bardzo. Myślę sobie...no okej, pewnie etap przejściowy, jakoś to będzie, przecież ludzie dojeżdżają do pracy. Nie będzie źle. Cóż...tak sobie myślałem. Niestety aktualnie jestem w trakcie wypowiedzenia umowy o pracę. Co mnie do tego "przekonało"? Zmniejszenie pensji podstawowej 0 20% (na zachętę), brak zwrotu kosztów za dojazdy (dla większej zachęty - a to mimimum 300 zł przy założeniu, że dojeżdżałbym busem, bo jakbym wsiadł w auto koszt automatycznie się podwaja) oraz...informacja, że miasto oddalone o 60 km to etap przejściowy (hehe) bo docelowo do końca roku ma to być Wrocław (oddalony o 100 km). Piknie.
Cóż, ślicznie podziękowałem za współpracę. Na razie ja. Ciekawe ile osób również na to się odważy. Niektórzy nie mają 20 paru lat jak ja, niektórzy są po 40-tce czy po 50-tce. Im trudniej będzie znaleźć pracę. Bo oczywiście nie ja jeden zostałem tak potraktowany, a ludzie w całej Polsce w mojej firmie. Oni raczej nie odważą się na taki krok (dość desperacki rzekłbym). Desperacki bo jestem w trakcie poszukiwań pracy.
W sumie jak tak sobie robię bilans tych chwil spędzonych w tym zakładzie to mordka mi się ogólnie uśmiecha. Mimo wszystko było sporo miłych rzeczy. Więcej niż nieprzyjemnych (choć i tych nie brakowało, jak wszędzie). Mam ochotę co prawda odpocząć już od tego bo nie była to praca łatwa, a nawet na urlopie byłem pod telefonem, ale...będę tęsknił. Głównie za ludźmi z którymi miałem do czynienia. Zarówno mam na myśli paru pracowników spółki (bo paru zdecydowanie nie) jak i z ludźmi spoza zakładu, z którymi musiałem współpracować. Smutno mi ;-)
Czemu to wszystko piszę? Nie wiem. Może chciałem ponarzekać (niepotrzebnie?), może poskarżyć się na swój los, że tak się nie robi (choć podobno life is brutal...), może po prostu podzielić się swoimi odczuciami, a może napisać to po to, że gdy dziesiąta osoba spyta się co u mnie słychać itepe to zamiast pisać to za każdym razem podać mu po prostu link do wpisu na blogu. Naprawdę nie wiem. Tak czy siak jakiś etap mojego życia kończy się. Zobaczymy jaki będzie kolejny...Mam nadzieję, że przyjemniejszy niż obrazki, którymi przyozdobiłem ten wpis ;)

Brak komentarzy: