2006/07/03

Bar "Miś" i...takie tam przemyślenia

Jakoś tak się złożyło, że wyszliśmy z Jarkiem na piwko. Powód? Ot, chociażby świętowanie nowej pracy Jarka. Powód całkiem niezły, nie? ;) Co prawda za to był tylko jeden toaścik, ale co tam :P Ważne, że był pretekst do wypicia piwka. Hmm... Zbaczam z tematu chyba.
Wróćmy do "Misia". W sumie cały wieczór (pod moim zboczonym kątem pisania bloga) był do dupy. Tylko zajęliśmy miejsce przy stoliku, pani przyszła i podała menu. Jak zamówiliśmy piwo to bardzo szybko nam je przyniosła. Po prostu nie było się do czego przyczepić :> Już myślałem, że wieczór zmarnowany, ale nie! Wpadłem na pomysł, żeby zamówić jakąś przekąskę. Proponowałem frytki, Jarek zaproponował przysmażane ziemniaczki. Padło właśnie na nie. Do czego się przyczepię? Ano już piszę :-) Po pierwsze: przesadzili z vegetą. W sumie na centymetr kwadratowy ziemniaka przypadało dwa razy tyle przyprawy. Troszkę przesadzili. Ale było coś fajniejszego. Wygląda na to, że pani kucharka nie wiąże włosów. O ile kelnerka tak, kucharka nie. Skąd taki wniosek? Ano w ziemniaczki wkomponowany był masakrycznie długi włos kobiecy. I nie na wierzchu (co sugerowałoby kelnerkę) a między ziemniaki, że przy wyjmowaniu aż się ziemniaczki poprzestawiały. FUJ :-P.
No, ponarzekałem to mogę zmienić temat.
W zasadzie na temat knajpy to tyle. Bardziej (poza tym, że dwa razy przegrałem w karty) poruszyła mnie rozmowa kilku panów, którzy siedzili przy stoliku obok. Ot, panowie po 50-tce (tak na oko), którzy widać, że zaaranżowali spotkanie po latach. Na początku w myślach się z nich podśmiewałem, bo zabawnie posłuchać podchmielonych panów wspominających dawne czasy, ale potem zacząłem się bardziej wyraźnie wsłuchiwać i...zacząłem o tym rozmyślać. Rozmawiali o emigracji, o tym co ich do tego zmusiło i jak przez te lata żyli. I zaczęły mi się kłębić po głowie myśli: czy ja też za 20-30 lat spotkam się ze znajomymi (może z Jarkiem, Grześkiem i moim bratem) i będziemy tak wspominać na przykład po moim powrocie? Przecież już kilka razy naprawdę poważnie myślałem o wyjeździe choć moje przesłanki ku temu były (i są) zupełnie inne niż tych panów. W każdym razie takie myśli zaczęły mi się błąkać po głowie i...daleko mi było do śmiechu z tego powodu. Jeszcze muszę to sobie dokładnie przemyśleć. Bo ci przypadkowo spotkani ludzie w knajpie dali mi do myślenia. Skłonili do chwili refleksji nad moim życiem. Nad tym co być może się stanie w przyszłości. Albo i nie...

Brak komentarzy: