2006/07/08

Inter City Pub

Nadszedł czas na napisanie paru słów na temat IC.
Co prawda napomknąłem coś niecoś o nim przy okazji wieczoru kawalerskiego, ale była to krótka wzmianka. Tak więc dzisiaj nieco więcej. Naszło mnie tak bo akurat wczoraj tam byłem (głowa mnie boli do tej pory, a jest godzina prawie 18...) :P
Po pierwsze muszę napisać, że jest to knajpa jedyna w swoim rodzaju. Innej takiej po prostu nie ma. Jest niepowtarzalna. Niby jest ciemna, zadymiona, nie można nic tam zjeść, a...ludzie walą tam tabunami. Dlaczego? Głównie ze względu na klimat. jest to chyba jedyny lokal gdzie nie leci jakieś Radio Elka (z relacją z Protectora) czy inna komercha. System of a down, Kult, Depeche Mode czy Dżem są na porządku dziennym i w pięknym stylu przeplatają się z takimi wykonawcami jak Dr Alban (o którego do znudzenia prosi Pawła (szefa) moja Asia :)), Village People - Y.M.C.A czy Peterem Gabrielem. I wychodzi to świetnie. Naprawdę.
Od strony klimatu nie ma się do czego przyczepić. Od strony alkoholu też nie. Sporo rodzajów piwa, whisky, wódki itepe itede. Do czego bym się przyczepił? Ano do dwóch rzeczy. Po pierwsze: klimatyzacja, a raczej jej brak. Wczoraj jeszcze nie było tak najgorzej bo było w miarę niewiele ludzi i drzwi były otwarte dzięki czemu wpadało troszkę chłodu. A ci co byli w ogródku na zewnątrz to w ogóle mieli super. Ale zimą bądź przy zamkniętych drzwiach idzie tam powiesić przysłowiową siekierę :/ Masakra po prostu.
A druga rzecz denerwująca to brak jakichś przekąsek :P Mam na myśli czipsy, orzeszki czy coś w tym stylu. Fakt, naprzeciwko jest sklep spożywczy, ale czynny tylko do 22 (albo 23, nie pamiętam) a gdy my na przykład wczoraj tam trafiliśmy to było już po północy. I klops.
Ostatnia rzecz o której napiszę to pewna ciekawa rzecz...Coś jak kolejne prawo Murphy'ego. Otóż brzmi ono tak: "w IC zawsze spotkasz kogoś znajomego". Zawsze. Można siedzieć trzy godziny w Rustice (gdzie łazi niby najwięcej luda) i nie spotkać nikogo po czym pójść w piątek/sobotę do IC i po 10 minutach ktoś się trafi :) Nawet wczoraj mimo małej ilości osób w knajpie przewinęło się aż dwóch znajomych z którymi piłem na wieczorze kawalerskiem, następnie znajomy z podstawówki, którego nie widziałem zresztą od podstawówki, znajomy z pracy, a na koniec znajomy Asi (kto by pomyślał, że dyrektor Qubus Hotel będzie w IC ;P).
No...nadszedł chyba czas podsumowania: ja raczej o tej knajpie nigdy nie powiem złego słowa (mimo tych drobnych niedogodności, o których wspomniałem powyżej). Tam po raz pierwszy wyznałem miłość mojej żonie, tam obchodziliśmy ze znajomymi (Grześkiem, Michałem i przez moment z Jarkiem) bardzo sympatycznego sylwestra, tam spędziliśmy wiele miłych chwil i obchodziliśmy wiele okazji - od moich urodzin po pożegnanie Michała jak wyjeżdżał z kraju :-) I wiele miłych chwil na pewno jeszcze tam przeżyjemy. Jak najbardziej polecam to miejsce! Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tam wyciągnąć również mojego brata. Jak na razie skutecznie się broni (papieroski mu wadzą) ;-)

Brak komentarzy: