2006/05/21

Mexicana

Mexicana... Bardzo sympatyczne miejsce. Byliśmy tam kilka razy i zawsze wychodziliśmy zadowoleni. Bardzo smaczne jedzenie (do tego porcje, którymi naprawdę można się najeść) miła obsługa dbająca o klientelę (aż chce się zostawiać napiwki!), miły klimat. Ogólnie - in plus.
No ale nie mówmy o tym co było kiedyś, a o tym co było wczoraj. Nasz wysłany zwiad (o czym pisałem we wcześniejszym poście) załatwił rezerwację na "za 15 minut". Spokojnym krokiem weszliśmy więc sobie do knajpki i podeszliśmy do dwóch złączonych stolików (w końcu było nas aż pięcioro) z gustowną tabliczką z napisem "Reservado" :) Nice. Schemat tego wieczoru już znany - trzy osoby piwko, ja i mój brat wino. Niestety okazało się, że wina nie mają. Cóż, trudno się mówi. Jakoś przebolejemy, prawda? Brat wziął sobie Krwawą Mary (chyba) ja chciałem Cuba Libre, ale niestety nie było. Eh. Skończyło się na Tequila Sunrise. Pyszniutki drink. W międzyczasie zgłodnieliśmy, poza tym mieliśmy ochotę na coś smacznego.
Dialog z "Misia" podczas gdy znajomy jadł niby-kotleta:
-Ale dzisiaj miałem ochotę zjeść coś smacznego!
-No to chyba dalej masz!
(śmiech przy stoliku, koniec sceny, kurtyna).
Tak więc chcieliśmy coś zjeść. Z jedzeniem nie zawiedli nas. Prawie ;) Cztery osoby (samce :P) dostały swoje enchilady i burritos dość szybko, natomiast piąta osoba (samica :)) czekała i czekała. Już myśleliśmy, że o niej zapomnieli. To pewnie jakaś solidarność plemników bo kelner był facetem. Tak czy siak postanowiono wynagrodzić mej lubej długie czekanie i kelner przeprosił i powiedział, że za to czekanie coca-cola lub sprite od firmy. Bardzo in plus. Zatarło niemiłe wrażenie. Jedzenie pyszniutkie (aczkolwiek mój brat nieco narzekał na ryż w enchiladzie, ale stwierdził, że reszta palce lizać). Piwko miało dobrą temperaturę drinki też bardzo dobre. Atmosfera miła i przyjemna. Przygrywała sobie spokojna muzyka bardzo pasująca do nastroju panującego w knajpie.
Podsumowanie: w zasadzie nie ma się do czego doczepić poza jednym. Kelner. Kurczę... No starał się, widać że się starał. Po prostu chyba był nowy bo go tam wcześniej nie widzieliśmy. Jeśli tak - można wybaczyć potknięcia (nieznajomość drinków, roztargnienie - zapomniał np. podać nam sztućców itepe). Jeśli nie był nowy, tylko my na niego nie trafialiśmy - no to gorzej. Zawsze były tam przemiłe panie, które doskonale znały się na tym fachu. Wiedziały kiedy podejść, gdy skończyło się piwo podchodziły i pytały czy jeszcze coś podać, ale jakoś tak dyskretnie to wszystko się odbywało. I zawsze uśmiechnięte :) Hmm... zostawmy ten wątek :P Dalej - jedzenie bardzo dobre, atmosfera bardzo miła jak już napisałem parę zdań wcześniej.
Ostatecznie - jak najbardziej polecam! :-)

Brak komentarzy: