2007/08/04

Punkt "Zielonej Budki" w Carrefour Głogów

Ekhm...
Najpierw krótki wstęp: lody z Zielonej Dupki, tfu Budki uwielbiam odkąd pamiętam. Odkąd nie pamiętam pewnie też gdyż zajadałem się nimi już na wczasach gdy miałem mniej niż 10 lat (uwiecznione na zdjęciach, stąd wiem). Zawsze uważałem, że są pyszne.
Jakież było moje zdziwienie, a zarazem radość gdy owa ZB pojawiła się praktycznie naprzeciw miejsca, w którym pracuję. Od razu w pierwszej wolnej chwili poszedłem sprawdzić asortyment i...na tym się skończyło. Nie było niestety ani moich ukochanych lodów miętowych, które wręcz ubóstwiam ani nawet truskawkowych. Cóż, nie kupiłem żadnych. Następnego dnia było podobnie. Trzeciego dnia pojawiły się wreszcie lody miętowe. Poezja! Od razu wziąłem trzy kulki. Mniam. I tak było dwa dni z rzędu, a za trzecim razem pojawił się problem. Problem, który pewnie był od samego początku, ale ja go wcześniej nie doświadczyłem. Otóż "Zielona Budka" w Galerii Głogów (czyli Carrefourze jakby ktoś nie wiedział) nie ma swoich pracowników, a oddelegowywani są (trudne słowo) pracownicy, którzy normalnie pracują "na kasach" w Galerii. Ktoś mógłby powiedzieć "no i co z tego?". Też na początku bym tak powiedział. Póki nie spotkała mnie następująca sytuacja: idę sobie po moje ukochane lody miętowe, pani akurat jest zajęta bo liczy sobie pieniążki. Nic to, mam czas, poczekam. Czekam dobre dwie minuty gdyż Pani pokazywała, że ma mnie totalnie w dupie za przeproszeniem i nie odezwała się ani słowem żebym poczekał bo chciałaby skończyć liczyć pieniążki. No ok, przebolałem to. Policzyła sobie (przy czym była to sama drobnica: 1gr, 2gr, itd, po prostu tona żółtych pieniążków) pieniążki po czym spytała cóż takiego bym chciał. Powiedziałem co i wzięła rożek. GOŁYMI ŁAPAMI (nie rękoma. Łapami). Najpierw liczyła pieniądze po czym zamiast użyć jakiegoś woreczka, chusteczki czy czegokolwiek w tym rodzaju wzięła rożka całą łapą i zaczęła nakładać lody. FUJ! Nie wiem jak Wy, ale ja czegoś takiego bym nie zjadł. Powiedziałem, żeby sobie zatrzymała te swoje lody i sama je zjadła. I wiecie co? Była zdziwiona i oburzona. Makabra.
Szkoda, że firma z taką tradycją cierpi przez takie punkty w hipermarketach. Cóż więcej mogę dodać? Może tylko tyle, że więcej nie kupiłem przy tym stanowisku lodów. Niesmak pozostał mimo, że inne osoby woreczków używały...

Brak komentarzy: