2006/10/06

Hey hey, I saved the world today.

Wydawać by się mogło, że skoro oddałem komputer do naprawy to poza pracą nie będę miał z tym mechaniczym ustrojstwem styczności. Do tegoprzynajmniej zmierzałem i miałem nadzieję, że się uda. Ot, taki odwyk domowy (bo w pracy i tak 8h przy nim siedzę). Cóż...nic bardziej mylnego. A to się okazuje, że rodzice mają zawirusowany swój komputer i trzeba do niego siąść, a to później, że znajomemu (hej Grzesiek :P) coś się z pocztą elektroniczną dzieje i trzeba pomóc.Na sam koniec telefon od kolejnego znajomego (hej Jarek ;)), że (znowu)padł mu serwer i mu ludziska marudzą, że internet nie działa (bo tak jak ja udostępnia net większej ilości osób). Cóż robić? Jarek z dala od Głogowa, no a od czego ma się kolegów. Pojechałem, zrobiłem. Ciekawe co mnie czeka dzisiaj? Już chyba lepiej zabiorę z firmy swój komputer do domu :-) Jak mam go w domu przynajmniej nikt nic ode mnie nie chce :P

Brak komentarzy: